Pewnego majowego popołudnia realizowałam sesję zdjęciową da wspaniałej rodzinki! Monia i Darek wraz ze swoimi uroczymi pociechami: Ninką i Boryskiem zabrali mnie na piknik do parku w Łańcucie! Ale hola, hola… coby nie było tak cudnie…ta sesja o mało nie została odwołana, albo przełożona! Zapytacie, co takiego się wydarzyło – śpieszę z wyjaśnieniem.
Jak to na maj przystało wokół nas wszystko budziło się do życia. Drzewa były ubrane w białe kwiaty, słońce kusiło coraz mocniej a na niebie nie było praktycznie żadnej chmurki… Aura idealna! Sesja z założenia umówiona była do sadów, w których realizowałam już jedną wcześniej. Aż tu nagle, na około pół godziny od zarezerwowanej pory sesji zdjęciowej odbieram telefon od managerki lokalu, przy którym znajdują się sady i dostaję odpowiedź, że dzisiaj i w najbliższym czasie planowane są prace w sadach i nie ma możliwości aby wykonać w nich sesję w niedalekim terminie… Załamałam się, serio.
Po pierwsze dlatego, że wiadomość ta równała się z odwołaniem sesji, po drugie dlatego, że jej ewentualny czas wisiał pod znakiem zapytania, albo inaczej widma nie odbycia się a po trzecie dlatego, że moi klienci byli również z okolic Rzeszowa i czas dotarcia na miejsce był zbliżony do tego co mój, więc nie miałam pewności, czy nie są już w drodze…
W głowie milion pytań, żal i smutek, że wiadomość została mi tak późno przekazana i że prawdopodobnie stracę klientów mieszały się z obawą co usłyszę od klientki, która być może jest już w drodze…
Trzy…, dwa…, jeden…
Dzwonię. Słuchawkę podnosi Monia, która po krótkim zastanowieniu proponuje zamianę miejsca. Stawiamy na Łańcut, który słynie z parkowych alejek. Jesteśmy „dogadane”, zatem w drogę! I tu pojawia się kolejny mały, Wielki problem… Nawigacja wskazuje cel za 10 minut a w oddali widać ciężkie, ciemne chmury… które chcą pokrzyżować nam plany. Pełna obaw docieram a miejsce i wierzcie mi, czy też nie ale wypogadza się! Szybkie przywitanie z rodzinką, krótkie omówienie mojej wizji – w skrócie: ma być naturalnie! I jedziemy!
Na sesji bawiliśmy się wyśmienicie! Co można zobaczyć na poniższych zdjęciach! I zdążyliśmy zakończyć sesję, pożegnać się i wsiąść do samochodu i zaczęło LAĆ, dosłownie. Lało jak z cebra! Później wyszła też burza, także podwójny fart i jednocześnie szczęście z poczuciem wdzięczności, że sesja się odbyła 🙂








